Całkiem niedawno opublikowaliśmy tekst poświęcony dyskusjom i plotkom, jakie towarzyszą możliwemu wejściu Apple na rynek TV. Póki co korporacja z Cupertino wykonała jedynie mały krok w tym kierunku, oferując klientom dodatek w postaci Apple TV. Wielu ekspertów uważa jednak, iż to dopiero początek walki o widzów i towarzyszące im wielkie pieniądze. Czy do tego wyścigu przyłączy się także Google?

Przepustką do rynku telewizji miał być, a według wielu osób nadal może być, dla giganta z Mountain View projekt Google TV. Pierwszy raz zrobiło się o nim głośno w I kwartale 2010 roku. Przecieki na ten temat pojawiły się m.in. w gazecie New York Times. Pisano wówczas, iż Google szykuje specjalny dodatek do telewizora, współpracujący z systemem operacyjnym Android. Uwagę Czytelników przykuł także główny partner firmy – w pierwszych doniesieniach wspominano, iż za produkcję nowych urządzeń odpowiedzialne będzie Sony. Do duetu tego miał także dołączyć Intel. Jego rola polegałaby głównie na dostarczeniu procesorów Intel Atom, a także dopracowaniu oprogramowania. Tak oto narodził się medialna (a niedługo później także rzeczywista) historia Google TV.

Już wtedy internetowy gigant uruchomił swój oddział PR, który natychmiast zaczął podsycać zainteresowanie nową platformą wśród ekspertów i dziennikarzy. Firma poszła drogą Apple i zaczęła przekonywać, iż jej produkt będzie wyjątkowy i zrewolucjonizuje rynek telewizyjny. Google TV miało tchnąć w ten sektor powiew świeżości. Wspominano już o rozszerzeniu funkcjonalności telewizorów za sprawą dostępu do licznych aplikacji, serwisów oraz przede wszystkim wyszukiwarki internetowej. Oprócz zielonego robota, amerykańska korporacja skorzystałaby także z innych swoich produktów – m.in. z przeglądarki Chrome. Rozpoczęła się prawdziwa lawina domysłów i mniej lub bardziej potwierdzonych informacji na temat nowego przedsięwzięcia Google. Z każdym tygodniem przybierała ona na sile.

Końcówka I oraz poczatek II kwartału 2010 roku przynosiły coraz więcej doniesień w temacie Google TV. Wspominano, iż sprzęt będzie wyposażony nie tylko w dobrze nam znany pilot, ale także klawiaturę ułatwiającą przeszukiwanie zasobów Sieci. W tym kontekście zaczęto także wspominać o kolejnym sojuszniku Google – szwajcarskiej firmie Logitech, która miałaby dostarczać akcesoria tego typu. Wiele emocji wywoływał także fakt otwartości systemu operacyjnego wykorzystywanego w tym produkcie. Rosnąca popularność smartfonów z Androidem wróżyła nowemu projektowi wielki sukces, do którego rękę przyłożyliby deweloperzy i użytkownicy. Jeśli dodamy do tego wsparcie dla technologii Flash, umożliwiającej korzystanie z serwisów YouTube i Hulu, to wynurza się nam obraz przełomowego produktu. Tak przynajmniej sądzono 1,5 roku temu.

Na spekulacjach, dotyczących możliwości nowego produktu temat się oczywiście nie zakończył – sprawą nadrzędną stawał się termin realizacji tego projektu. Pojawiały się już przecieki świadczące o tym, iż technologia jest testowana od co najmniej kilku miesięcy, co mogło wskazywać na zaawansowanie prac. Momentem przełomowym okazała się konferencja Google I/O, która odbyła się w drugiej połowie maja w San Francisco. Właśnie tam po raz pierwszy potwierdzono, iż Google, Intel, Sony i Logitech pracują nad wspólnym projektem z sektora TV. A na czym miałaby dokładnie polegać ta współpraca? I co obiecała potencjalnym klientom amerykańska korporacja?

Firmy nie musiały nikogo przekonywać, iż w ciągu ostatniej dekady nastąpił niebywały wręcz rozwój Internetu oraz całej branży IT i nic nie wskazuje na to, by tendencja ta traciła na sile. Zwrócono jednak uwagę na fakt, iż stale rosnące zasoby treści powinny być szeroko i łatwo dostępne. Odpowiedzią na te potrzeby miałoby być właśnie Google TV. Przedstawiciele firmy z Mountain View przekonywali, że jest to idealne rozwiązanie, łączące w sobie tradycyjną telewizję z Internetem. Projekty tego typu podejmowano już wcześniej, ale nie na taka skalę i nie z takimi możliwościami.

Niejednokrotnie podkreślano, że przyszły sukces ma w tym przypadku wielu ojców. Zadanie Sony polegało na stworzeniu telewizorów ze wsparciem dla nowej technologii. Mowa o Sony Internet TV, do których w przyszłości dołączyłyby także odtwarzacze Blu-ray z Google TV na pokładzie. Firma Logitech podjęła się wyprodukowania specjalnego dodatku do już istniejących telewizorów (set-top box Logitech Revue), który stanowiłby coś w rodzaju kręgu łączącego HDTV ze standardowymi dekoderami telewizji kablowej lub satelitarnej, a także wspominanych wcześniej akcesoriów (hybryda pilota i klawiatury). Ów dodatek miałby wspierać technologię Logitech Harmony. Logitech zobowiązał się także do wypuszczenia na rynek kamery HDTV obsługującej wideoczaty, jak również stworzenia specjalnych aplikacji zamieniających smartfony w piloty do zarządzania Google TV.

Firma Intel miała ze swej strony dostarczyć procesory Atom CE4100, które gwarantowałyby użytkownikom dźwięk i obraz w jakości kina domowego. Partnerzy poinformowali wówczas, że chcieliby wprowadzić swój produkt na rynek jesienią 2010 roku, a wsparcia miałaby im udzielić jedna z największych amerykańskich platform cyfrowych – DISH Network (z czasem ujawniono, iż Google i DISH Network pracowały nad projektem już od co najmniej kilku miesięcy, a w testach brało udział kilkuset użytkowników). Jeśli zatem skumulujemy potencjał firm biorących udział w tym przedsięwzięciu i dodamy do tego kilkaset kanałów telewizyjnych, zasoby Internetu udostępniane m.in. za pośrednictwem serwisów Netflix, Amazon Video On Demand, YouTube, Picasa, Twitter, czy Facebook, a także aplikacje z Android Marketu, to otrzymamy obraz telewizji XXI wieku.

Niejako dla potwierdzenia tego obrazu nieustannie wymieniano możliwości i zalety nowej platformy. Wspominano m.in. o łatwej nawigacji, która ujarzmiłaby natłok informacji dostępnej za pośrednictwem Google TV. Wyszukiwarka powinna, według zapewnień twórców, szybko odszukać potrzebne informacje wśród treści w postaci programów telewizyjnych, plików zebranych na urządzeniach zintegrowanych z Google TV oraz w samym Internecie. Kolejny atut to opcja „obraz w obrazie” umożliwiająca oglądanie kilku kanałów, czy stron w jednej chwili. Dzięki temu, dla przykładu miłośnicy sportu mogliby oglądać mecz, a w mniejszym okienku przeglądaliby tabelę z poprzednimi wynikami drużyny, czy terminarz kolejnych spotkań. O możliwości nagrywania konkretnych programów i ich późniejszego odtwarzania nie ma nawet co wspominać. Ciekawie brzmi zapowiedź rozwijania technologii rozpoznawania głosu, a co za tym idzie zarządzania sprzętem i korzystania z wyszukiwarki za pomocą komend wydawanych ustnie. Należy jednak pamiętać, iż nawet jeśli wszystko poszłoby po myśli Google i jego sojuszników, to zarządzanie głosem byłoby póki co rozwijane jedynie w języku angielskim.

Zapowiadano także interfejs przyjazny użytkownikowi. Google TV miałoby być niezwykle proste zarówno w instalacji, jak i w obsłudze. Eksperci podkreślają, iż aby szybko podbić rynek, twórcy nowych telewizorów będą musieli stworzyć niezwykle przejrzyste technologie i nieskomplikowane urządzenia. Sprzęt tego typu musiałby się wpisywać w politykę stosowaną np. przez Apple – każdy użytkownik dawały sobie radę z szybkim opanowaniem gadżetu i dostępnych funkcji. W tym przypadku mowa o uproszczeniach przekraczających rozwiązania zastosowane w komputerach, czy urządzeniach mobilnych w postaci smartfonów i tabletów. W przypadku telewizorów wszystko musiałoby być dużo łatwiejsze.

Przedstawiciele Google nie byli osamotnieni w optymizmie, który towarzyszył majowemu pokazowi. CEO Logitech – Gerald Quindlen – powiedział m.in.:

Google TV odpowiada naszej strategii zapewnienia widzom możliwości głębszego „zanurzenia się” w to, co dzieje się na ekranie za pomocą otwartych platform. Dlatego od razu zdecydowaliśmy się na wzięcie udziału w tym projekcie. Google TV gwarantuje Wam uniwersalny dostęp do treści, a Logitech zapewnia uniwersalne środki do zarządzania tą treścią. Zamierzamy kontynuować współpracę z Google i deweloperami, dodając możliwości, których na dzień dzisiejszy nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.

Z kolei Paul Otellini (CEO Intela) swoje zadowolenie ze współpracy wyraził w ten sposób:

Dzisiejszy dzień oznacza początek „intelektualnego” etapu ewolucji telewizji. Dzięki sukcesom sektora przemysłowego oraz rozwojowi Internetu telewizja staje się coraz bardziej „sensowna”. Tradycyjne kanały łączy się z bezgranicznymi zasobami materiałów, dostępnych za pośrednictwem Internetu. Dzięki temu widz ma możliwość wyboru tego, co i kiedy chce oglądać.

Swoją cegiełkę postanowił dołożyć także CEO Adobe – Shantau Narayen:

W chwili prezentacji Google TV podkreślano, iż przeglądarka Chrome będzie wyposażona w Adobe Flash Player 10.1, umożliwiający przeglądanie dziesiątków milionów stron z treściami dostępnymi za pośrednictwem technologii Flash. Mowa tu m.in. o filmach, piosenkach, aplikacjach, animacjach i grach. Otwarty ekosystem niesie bezgraniczne wręcz możliwości dla twórczości i nowatorskiego podejścia. Flash Player 10.1 przynosi nowoczesne multimedialne funkcje w segment smartfonów, tabletów, netbooków i telewizji internetowej. Jesteśmy szczęśliwi, że możemy być częścią projektu Google i współpracować z innymi liderami rynku, podzielającymi nasze poglądy.

Po imprezie Google I/O zapanowała euforia – oto internetowy gigant i jego sojusznicy zapowiedzieli prawdziwą rewolucję w branży, która poważnie już okrzepła. Szybko okazało się jednak, iż ów hurraoptymizm nie jest do końca uzasadniony. Wszak grupa przeciwników projektu jest po pierwsze stosunkowo liczna, a po drugie posiadają oni narzędzia i środki, które pozwolą skutecznie blokować przedsięwzięcia tego typu. Głównym oponentem jest w tym przypadku branża dostawców telewizji kablowej.

Logitech Revue

Sektor ten od początku odbierał Google TV w charakterze naturalnego wroga i nie powinno to nikogo dziwić. Korporacja z Mountain View miała ciężki orzech do zgryzienia, ponieważ wielkie stacje telewizyjne nie odnosiły się do nowego projektu zbyt przychylnie. The Wall Street Journal informował, iż rozmowy prowadzone przez Google z potencjalnymi partnerami z sektora telewizyjnego nie zakończyły się sukcesem, gdyż druga strona obawia się nadmiernego wpływu giganta internetowego na całą branżą oraz odpływu widzów od tradycyjnej telewizji. Nowa technologia miałaby także poważnie wpłynąć na zwiększenie piractwa w branży.

Potencjalnych partnerów nie przekonywała także wizja Google dotycząca ewentualnych zysków z przedsięwzięcia Google TV. Przedstawiciele amerykańskiej korporacji długo nie informowali, w jaki sposób zamierzają zarabiać na swym projekcie. Potem zapewniano, iż źródłem przychodów nie będzie sprzedaż dekoderów lecz rynek reklam (o sile telewizji w tym aspekcie mówił m.in. szef projektu Google TV – Rishi Chandra). A ten jest całkiem spory, o czym pisałem już przy okazji omawiania kwestii telewizora ze stajni Apple. Na świecie działa dziś kilka miliardów odbiorników telewizyjnych, a rynek reklam jest tu liczony w dziesiątkach miliardów dolarów. Sęk w tym, że obecni potentaci rynku nie do końca będą chcieli dzielić się tymi wpływami. To samo tyczy się firm, które dopiero raczkują w omawianym biznesie, ale poważnie myślą o swoim udziale w nim. Mowa tu oczywiście o korporacji z Cupertino. Firma z nadgryzionym jabłkiem w logo rozpoczęła jakiś czas temu rozwój projektu Apple TV i z pewnością nie jest im na rękę wdrażanie podobnej usługi w mateczniku jednego z największych konkurentów. Zwłaszcza, iż bazuje on na systemie Android, który tak mocno irytował Steve’a Jobsa.

Problemy Google TV pojawiły się już w październiku, czyli w miesiącu, w którym wystartował. Dziennikarze WSJ poinformowali, iż giganci z branży TV (ABC, CBS, NBC) uniemożliwili Google korzystanie z ich bezpłatnych treści Flash. Podobny ruch był spodziewany ze strony Foxa. Oznaczało to poważne podcięcie skrzydeł jeszcze przed nauką latania. Wspomniane firmy zadeklarowały, że ich ruch spowodowany jest niewłaściwą polityką internetowego giganta w kwestii piractwa. Przedstawiciele branży przekonywali, iż użytkownicy Google TV mogą swobodnie przeglądać zarówno legalne treści, jak i materiały pirackie. Ich ruch należy zaś odbierać jako ostrzeżenie dla korporacji z Mountain View i „zachętę” do działania w tej materii.

Warto wspomnieć, iż nogę Google podłożył także gracz z branży internetowej – serwis Hulu. Uniemożliwił on użytkownikom Google TV bezpłatne korzystanie ze swych treści i zaproponował im płatny pakiet Hulu Plus. Sytuacja ta już na wstępie obnażyła słabości nowego projektu Google. Dla porównania, Apple przyjęło inną strategię – firma podpisała umowy z ABC i Fox jeszcze przed wprowadzeniem swej usługi na rynek. Można zatem uznać, iż decydenci z Mountain View zaliczyli falstart i niezbędna była szybka reakcja i naprawa wpadki.

Sytuacje miało uratować kilka posunięć Google, wśród których można wspomnieć m.in. o uruchomieniu serwisów poświęconych Google TV. Dzięki nim użytkownicy oraz potencjalni klienci mogli szybko zapoznać się z możliwościami i obsługą innowacyjnej (zdaniem jej twórców) technologii. Coraz głośniej zaczęto także mówić o publikacji kodu źródłowego platformy, co zdaniem przedstawicieli Google przyspieszyłoby rozwój platformy i wprowadzanie do niej innowacyjnych rozwiązań. Gazety zaczęły się wkrótce rozpisywać, iż kolejny ruch decydentów z Mountain View będzie polegał na włączeniu projektu Google TV do oddziału YouTube. Wszystkie te inicjatywy wydawały się jednak dość chaotyczne. Coraz częściej pojawiały się pytania o długofalową politykę Google w tej branży i wizję swego nowego dzieła.

Pod koniec roku 2010 stało się jasne, iż Google TV nie odniesie w najbliższym czasie spodziewanego sukcesu. Problem stanowił zarówno silny opór konkurencji na rynku amerykańskim, jak i brak inicjatywy ze strony Google na rynku europejskim. Korporacja ze Stanów Zjednoczonych nie mogła lub nie chciała szukać odpowiedniego partnera do nowego projektu na Starym Kontynencie i potraktowała ten region po macoszemu. Mimo zapowiedzi szybkiego wejścia z nową usługą na nasz kontynent, Google coraz bardziej odkładało ten ruch w czasie.

Jednocześnie podejmowano kolejne próby przezwyciężenia złej passy. Na początku II kwartału 2011 roku firma stwierdziła, iż problem niskiej popularności platformy może tkwić w interfejsie. W tym celu podjęto działania mające na celu znalezienie nowego szefa w dziale rozwoju interfejsu Google TV. Należy sobie jednak zadać pytanie, czy zmiany kosmetyczne mogą realnie wpłynąć na poprawę sytuacji Google TV? Popełniono tu błędy już u podstaw projektu i teraz ciężko będzie firmie z Mountain View wyprostować sprawę. Problemy platformy skupiały się przede wszystkim w dwóch kwestiach.

Pierwsza to niedopracowanie technologii w chwili jej wprowadzenia na rynek. Wersja Androida, z której skorzystano nie różniła się zbytnio od tej, jaką znamy ze smartfonów, a zaplecze sprzętowe okazało się zbyt ubogie, by przekonać do siebie rzesze klientów. Można oczywiście powiedzieć, iż podobne problemy zawsze mogą się pojawić w przypadku inicjatyw tego typu. To prawda, ale to raczej nie przekona klientów, którzy za chęć obcowania z nową technologią będą zmuszeni wydać kilkaset dolarów. I nie mają przy tym pewności, że projekt faktycznie podąży we właściwym kierunku. Tu dochodzimy do innej ważnej sprawy – ceny sprzętu. Mowa tu zwłaszcza o produkcie Logitech Revue. Przez długi czas urządzenie to sprzedawano za 299 dolarów, co poważnie zniechęcało potencjalnych klientów.

Większość analityków i dziennikarzy branżowych początkowo podchodziło bardzo entuzjastycznie do projektu Google TV, ale szybko pojawiło się rozczarowanie i sceptycyzm. Nadal powtarzano, iż w tym projekcie, jak i w całej branży leży wielki potencjał, ale należy go odpowiednio ukierunkować i wykorzystać. Znawcy tematu określają Google TV jako projekt niedokończony. Wiele osób zauważa, że potencjał jest całkiem spory, by nie powiedzieć ogromny, ale należy podejść do sprawy z przemyślaną strategią. Google natomiast jest póki co ofiarą własnych ambicji. Niektórzy twierdzą nawet, iż korporacja z Mountain View zmarnowała niezwykle istotny dla branży telewizyjnej rok i ciężko będzie im teraz powalczyć o pozycję w czołówce stawki. Przypomina to trochę sytuację Microsoftu w sektorze platform mobilnych. Są jednak i tacy, którzy zapewniają, że Google jeszcze nie powiedziało ostatniego słowa w sprawie Google TV i już niedługo przekonamy się, iż korporacja nadal jest w grze o rynek TV. Ponoć wiele w tej sprawie wyjaśni się podczas zbliżających się targów CES. Sprawie tej przyjrzymy się już niedługo w kolejnym tekście poświęconym zarówno historii współpracy Google z jej pierwszymi partnerami w projekcie Google TV, jak i potencjalnymi współpracownikami, którzy mogą uratować ten projekt.

Maciej

Najnowsze artykuły

Dlaczego OLED to zawsze lepszy wybór od LED-a?

Wielu z nas kupując telewizor, zastanawia się jaki telewizor wybrać. W tym artykule postaram się…

4 maja 2024

Doceniony przez krytyków film już jutro na Netflix. Obsada to istna plejada gwiazd!

Netflix nie zwalnia tempa, a już jutro na platformie pojawi się film pt. "Sokół z…

4 maja 2024

Używasz darmowego Spotify? Przygotuj się na kolejne ograniczenia

Producenci najróżniejszych aplikacji umożliwiają użycie ich oprogramowania za darmo. Celem oczywiście jest zachęcenie go do…

4 maja 2024

Niezwykła gra z PlayStation trafi na PC już w tym miesiącu! Nie przegap

Ghost of Tsuchima dotychczas był tytułem ekskluzywnym dla PlayStation. Do lipca 2022 roku gra przez…

4 maja 2024

Finałowy sezon Cobra Kai będzie tak dobry, że twórcy podzielili go na 3 części!

Na oficjalnym kanale Netflix Polska niedawno pojawił się zwiastun finałowego sezonu Cobra Kai. Co wiemy…

4 maja 2024

Darmowe gry na Epic Games Store: to pomysł na niezobowiązującą rozrywkę!

Szukasz sposobu na darmową rozrywkę w ten weekend? Nie szukaj dalej! Epic Games Store rozdaje…

4 maja 2024

Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.

Polityka Cookies