Ghost of Yōtei to nie tylko duchowa kontynuacja Ghost of Tsushima, ale też gra, która otwiera zupełnie nowy rozdział. Atsu staje się bohaterką, która zamiast wielkiej wojny pokazuje coś, czego brakowało w Tsushimie – osobistą podróż, pełną gniewu, zdrad i miłosierdzia. Twórcy zdradzili także to, co dalej może czekać fanów.
Od początku widać, że Ghost of Yōtei idzie inną drogą niż Tsushima. Uwaga! Pojawią się spoilery! Zamiast geopolityki dostajemy kameralny dramat o zemście, gdzie Atsu musi mierzyć się nie tylko z listą wrogów, ale też ze sobą. Najbardziej symboliczna jest scena z Oyuki, zamiast kolejnego pojedynku, dostajemy muzyczne spotkanie, które prowadzi do pytania: czy da się odłożyć miecz i wybrać miłosierdzie? To moment, który wielu graczy zapamięta jako najważniejszy w całej grze.
- Dziwny powód aktualizacji gry! Twórca uparł się na jedną rzecz
- Ghost of Yotei ma wielki problem na PS5! Przeczytaj, zanim kupisz
Atsu kontra zemsta. Zwroty akcji, easter eggi i finał, który zmienia wszystko
Nie brakuje też szokujących zwrotów akcji. Największy to oczywiście fakt, że Jubei – brat Atsu – żyje. Gra daje pełną swobodę, możesz trafić na ten wątek szybko albo dopiero po wielu godzinach, ale mapa została tak zaprojektowana, że większość graczy prędzej czy później trafi właśnie tam. W regionie Ishikari Plain cała historia skupia się na rekonekcji rodzeństwa, ich konfliktach i tym, jak zmieniło ich życie. To mocny kontrast do relacji z Oyuki, pokazujący dwa zupełnie inne oblicza Atsu.
Kolejnym zaskoczeniem jest Kiku, córka Jubeia. Jej matka zmarła przy porodzie, więc postać nie rozwija się w fabule, ale to świadomy zabieg. Twórcy chcieli, by cała uwaga skupiła się na trójkącie Atsu–Jubei–Kiku. Dzięki temu sama Atsu zyskuje nową rolę: opiekunki i przewodniczki, a nie tylko wojowniczki kierowanej zemstą.
Wielką siłą gry jest sama postać Atsu. To wędrowny wojownik w duchu westernów i klasyki Kurosawy. Z jednej strony twarda i gotowa do walki, z drugiej potrafi rozpoznać drugą ofiarę i okazać współczucie. Tu ogromną rolę odegrała Erika Ishii, której interpretacja dodała bohaterce głębi. Nagrania miały element improwizacji, a Nate Fox celowo pozwalał aktorom na ostatnie „wolne ujęcie”, które często trafiało do gry. Dzięki temu Atsu brzmi i działa jak prawdziwy człowiek, a nie tylko archetyp.
Sucker Punch
Nie zabrakło też ukłonów w stronę fanów Tsushimy. Największy to rozszerzona sekwencja o Jinie Sakai, pokazująca, co stało się z nim po wydarzeniach z poprzedniej gry. Twórcy traktują to jako mit w micie, celebrując swojego pierwszego bohatera, ale jednocześnie skupiając się na Atsu. Poza tym gracze natkną się na easter eggi: murale nawiązujące do Infamous, postać Sir Raleigh’a ze Sly Coopera, a nawet odniesienia do Rocket: Robot on Wheels, czyli pierwszej gry studia. To pomysły oddolne, wrzucone przez pasjonatów z zespołu i właśnie dlatego mają taką autentyczność.
A co z finałem? Nie ma wielu zakończeń, jest tylko jedno to „prawdziwe”. Twórcy rozważali warianty, ale ostatecznie postawili na historię, która wymaga poświęceń. Atsu musi pogodzić się ze stratą, nawet jeśli na chwilę odzyskała brata. Zyskuje za to coś innego, relację z Kiku i nową rolę w świecie. Zemsta jest za nią, ale proces leczenia dopiero się zaczyna.
Naturalne pytanie brzmi: czy pojawi się DLC? Odpowiedź jest wymijająca, bo Sucker Punch słucha graczy i analizuje, co rezonuje najmocniej. Studio nie obiecuje nic na siłę, ale wyraźnie zostawia furtkę otwartą.
Całość dopełnia odbiór gry. Twórcy mówią wprost, że to projekt, z którego są dumni. Krytykę traktują jako dar, a dla nich największą satysfakcją jest fakt, że wielu graczy uznało Ghost of Yōtei za bardziej dojrzałe i osobiste niż Tsushima.
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.







Dodaj komentarz