Teufel MYND to coś więcej niż przenośny głośnik – to przemyślana odpowiedź na masową produkcję i jednorazowość. Modułowa budowa, ekologiczne materiały i otwarta konstrukcja mają przyciągnąć świadomego użytkownika. Ale czy za tą ideą kryje się także dobra jakość dźwięku?
Spis treści
W czasach, gdy większość sprzętów grających projektowana jest z myślą o szybkim zużyciu, Teufel MYND stawia zupełnie inne pytanie: „A co jeśli da się inaczej?” I to nie tylko pod względem ekologicznym, ale też praktycznym. MYND to głośnik, który można łatwo rozkręcić, naprawić, spersonalizować, a nawet rozbudować – coś, co brzmi niemal jak prowokacja wobec reszty branży. Producent nie ukrywa swoich intencji: to urządzenie ma być trwałe, uczciwe i otwarte. Tylko czy taka idea idzie w parze z dobrym brzmieniem?
Nie ukrywam, że podszedłem do MYND z dużą ciekawością. Teufel od lat słynie z solidnych rozwiązań audio, ale tu mamy do czynienia z czymś innym niż klasyczny głośnik Bluetooth. Modułowa konstrukcja, materiały z recyklingu, open source’owe podejście do akcesoriów – to wszystko składa się na dość nietypowy obraz. MYND kosztuje 1099 zł i dostępny jest wyłącznie w sklepie internetowym producenta, co też pokazuje, że marka celuje raczej w świadomego użytkownika niż masowego odbiorcę.
Czy MYND to tylko pokaz możliwości inżynieryjnych, czy jednak faktycznie sprzęt, z którym można się zaprzyjaźnić na dłużej? Głośnik obiecuje sporo, ale równie ważne jest to, co dostarcza na co dzień – w dłoni, na biurku, w torbie podróżnej. W tej recenzji sprawdzam, na ile ten koncept rzeczywiście działa w praktyce i co kryje się za tą ekologiczną, surową obudową.
Design z charakterem i funkcjonalność z przyszłości – tak wygląda Teufel MYND
Nie da się ukryć – Teufel MYND od razu rzuca się w oczy. Ale nie przez błyszczące powierzchnie czy krzykliwy design. Wręcz przeciwnie – ten głośnik przyciąga spojrzenia swoją prostotą, spójnością i… nietypowością. W świecie, gdzie wiele mobilnych głośników wygląda niemal identycznie, MYND idzie w zupełnie innym kierunku. Patrząc na niego pierwszy raz, miałem poczucie, że to coś więcej niż kolejny gadżet audio – raczej przemyślany projekt, który nie sili się na efekciarstwo. I może właśnie dlatego robi takie wrażenie.
Cała bryła jest zwarta, geometryczna, ale jednocześnie lekko surowa. To zamierzone – ten głośnik nie ma udawać, że został stworzony tylko po to, by wyglądać ładnie na Instagramie. Zamiast tego Teufel MYND prezentuje się jak coś, co zostało zaprojektowane z myślą o użytkowniku i jego potrzebach. Widać to choćby po materiałach – 50 procent plastiku pochodzi z recyklingu, a pozostała część została dobrana tak, by ograniczyć użycie tworzyw sztucznych do minimum. To nie tylko ładna historia do opowiedzenia – to konkretna decyzja, która wpływa na sposób odbioru produktu.
Nie bez znaczenia jest też konstrukcja, która stawia na maksymalną naprawialność. MYND to jeden z nielicznych głośników, który mógłbym rozebrać niemal do zera bez obaw o jego ponowny montaż. Śrubki, zatrzaski, minimum kleju – wszystko tu ma swoje uzasadnienie. Bateria? Wymienialna. Moduły? Łatwe do wyciągnięcia. Gdy trzymałem w dłoni śrubokręt i klucz imbusowy, miałem wrażenie, że obcuję z produktem tworzonym przez inżynierów, którym naprawdę zależy. Czy to nie powinien być nowy standard w elektronice użytkowej?
Ale funkcjonalność to jedno, a estetyka – drugie. Teufel MYND wcale nie rezygnuje z wizualnego wyrazu. Front wygląda zaskakująco dobrze – minimalistyczny, ale nie nudny. To detal, który przyciąga wzrok, zwłaszcza gdy wybierzemy jedną z mniej oczywistych wersji kolorystycznych, jak Wild Berry czy Light Mint. Nawet tak drobny element jak metka z logo marki, umieszczona w rogu, robi różnicę. To coś więcej niż branding – to znak, że ktoś tu myślał o całości jako o czymś estetycznie spójnym.
Nieprzypadkowo producent udostępnia też komplet plików CAD, instrukcji czy schematów – MYND to projekt otwarty, który można rozwijać, modyfikować, a nawet tworzyć do niego własne dodatki. Jako redaktor technologiczny od lat obserwuję rynek i przyznam, że takie podejście to rzadkość. Czy użytkownicy faktycznie będą z tego korzystać? Może nie wszyscy. Ale sama możliwość – dostępna od ręki – jest imponująca i daje nadzieję, że elektronika zaczyna zmierzać w bardziej zrównoważonym kierunku.
Zaskakująco kompaktowy, jak na swoje możliwości – Teufel MYND mierzy 26 cm szerokości, 18 cm wysokości i zaledwie 10 cm głębokości. Przy wadze około 2,5 kilograma to konstrukcja solidna, ale wciąż przenośna. Nie jest to oczywiście maleństwo, które wrzucimy do plecaka obok butelki z wodą, ale na półce, biurku czy tarasie prezentuje się świetnie.
Co ważne, MYND może pochwalić się certyfikatem IP67, co oznacza pełną ochronę przed pyłem oraz odporność na krótkie zanurzenie w wodzie. Taka konstrukcja daje spokój ducha – bez problemu można zabrać go na taras, do ogrodu czy postawić obok basenu. A do tego jeszcze mamy port USB-C i złącze AUX. Jest zatem komplet, tym bardziej że przy wykorzystaniu obu mozemy przekazywać dźwięk.
Sterowanie Teufel MYND – prościej się nie da, a jednak jest wszystko
Już po pierwszym kontakcie z Teufel MYND wiedziałem, że nie będzie tu miejsca na zbędne udziwnienia. I całe szczęście. Producent postawił na sterowanie, które nie tylko działa intuicyjnie, ale też zostało rozplanowane z myślą o codziennym użytkowaniu. Górny panel sterujący? Klarowny, logiczny i – co równie ważne – estetycznie wkomponowany w bryłę urządzenia. Duże przyciski z delikatnym zagłębieniem, przyjemne w dotyku, stawiające lekki opór – to detale, które mają znaczenie, gdy faktycznie korzysta się z głośnika, a nie tylko patrzy na niego na stronie producenta.
Z poziomu panelu sterującego możemy zrobić wszystko, co potrzebne na co dzień. Włącznik to klasyka, ale zaraz obok mamy fizyczny przycisk, który pozwala na szybką zmianę źródła dźwięku – między Bluetooth, USB i AUX. Każdy wybór jest sygnalizowany innym kolorem diody LED, więc nawet bez spoglądania na ekran smartfona wiemy, z czego MYND aktualnie korzysta. Sam proces parowania także odbywa się tym samym przyciskiem, bez zbędnych kombinacji – szybko, sprawnie, naturalnie.
Przycisk odtwarzania również jest wielofunkcyjny, ale w bardzo sensowny sposób. Pojedyncze naciśnięcie wstrzymuje lub wznawia muzykę, a dwukrotne lub trzykrotne – przeskakuje między utworami. Wszystko dzieje się w sekundę i bez irytacji. Właśnie takie szczegóły pokazują, że ktoś w Teufel naprawdę pomyślał, jak ten sprzęt będzie używany.
Do tego dochodzi bardzo przyjemna w obsłudze regulacja głośności – również fizyczna, z wyraźnym kliknięciem. Nie ma tu żadnych suwaków dotykowych ani „nowoczesnych” rozwiązań, które z czasem zaczynają frustrować. I bardzo dobrze. Każdy klik daje potwierdzenie, że reakcja nastąpiła – żadnej niepewności, żadnych opóźnień.
A jeśli komuś zależy na większej kontroli – tu z pomocą przychodzi aplikacja Teufel Go. Dostępna na Androida i iOS, pozwala nie tylko monitorować stan naładowania baterii, ale też aktywować tryb Eco, dostosować poziom jasności diod LED czy uruchomić funkcję Party Link. Przydatna szczególnie wtedy, gdy MYND stoi kilka metrów dalej, a my chcemy szybko wprowadzić zmianę bez podchodzenia.
Nie zabrakło również korektora graficznego – coś, co bardzo doceniam w przenośnych głośnikach. Możliwość dostosowania barwy dźwięku pod własne preferencje to rzecz, którą u konkurencji często chowa się gdzieś głęboko w menu albo… w ogóle się o niej zapomina. Tutaj mamy to w zasięgu dwóch tapnięć. Przesuwając suwaki korektora, łatwo dopasować brzmienie do konkretnego utworu, gatunku czy pomieszczenia.
Dla bardziej zaawansowanych użytkowników też coś się znajdzie. Aplikacja Teufel pozwala m.in. na aktywację lub wyłączenie funkcji Multipoint, która umożliwia jednoczesne połączenie dwóch urządzeń. Testowałem – przełączanie między nimi jest błyskawiczne. W praktyce oznacza to tyle, że możemy słuchać muzyki z laptopa, a potem bez odpinania się, odebrać połączenie z telefonu. W codziennym użytkowaniu to rozwiązanie ma więcej sensu, niż mogłoby się wydawać.
Warto też dodać, że MYND obsługuje zestaw kombinacji klawiszy, które umożliwiają np. przywracanie ustawień fabrycznych, aktywację Party Link czy przełączanie trybów pracy. Dobrze, że producent nie ograniczył się tylko do aplikacji – większość rzeczy da się zrobić bez konieczności sięgania po smartfona. To ważne w sytuacjach, gdy po prostu chcemy szybko coś zmienić, nie przerywając wieczoru z muzyką.
Czas pracy i ładowanie Teufel MYND – ile naprawdę wytrzyma?
Zaczynam od liczby, która robi wrażenie: 5700 mAh. Tyle właśnie ma wbudowany akumulator w Teufel MYND. W teorii, przy średnim poziomie głośności, możemy liczyć nawet na 39 godzin ciągłego grania. Teoretycznie, bo wiadomo – teoria teorią, a życie swoje. Producent nie rzuca jednak słów na wiatr. W moim teście, który nie należał do najłatwiejszych, udało mi się wyciągnąć nieco ponad 38 godzin . Blisko deklaracji. I choć miałem ochotę podkręcić poziom głośności, musiałem się pilnować, by sprawdzić, czy berlińska firma mówi prawdę. I mówi.
Warto też wspomnieć o trybie Eco, który – jak nazwa wskazuje – jest po to, by wycisnąć z baterii jeszcze więcej. Jeśli gramy na umiarkowanym poziomie, da się dobić nawet do 42 godzin. To więcej niż weekendowy wyjazd bez ładowarki. Owszem, jakość dźwięku trochę się zmienia, a dynamika delikatnie spada, ale jeśli liczy się czas, to kompromis może być opłacalny. I dobrze, że mamy wybór, a nie jesteśmy skazani na jedną, sztywną strategię pracy.
MYND wspiera szybkie ładowanie do 60 W, co już samo w sobie jest sporym plusem. Ale uwaga – w zestawie nie znajdziemy ani ładowarki, ani kabla. Normalnie podniósłbym brwi, ale akurat w tym przypadku decyzja Teufela wydaje się uzasadniona. Marka idzie w kierunku zrównoważonego rozwoju i tworzyw pochodzących z recyklingu, więc dokładanie elektroniki, którą większość z nas i tak już ma, byłoby krokiem wstecz. Rozumiem to. I szanuję.
Szkoda tylko, że nadal niewiele firm decyduje się na tak rozsądne podejście do tematu akcesoriów. MYND pokazuje, że da się myśleć ekologicznie i jednocześnie nie robić z klienta frajera. Wystarczy jasno zakomunikować, dlaczego czegoś nie ma w pudełku – a nie zostawiać użytkownika z pytaniem, czy producent zapomniał.
Łączność i funkcje dodatkowe w Teufel MYND
Teufel MYND obsługuje Bluetooth 5.3, co w praktyce oznacza stabilne, szybkie i niemal bezstratne przesyłanie muzyki z telefonu czy laptopa. Parowanie przebiega sprawnie, zwłaszcza że głośnik wspiera Google Fast Pair – wystarczy zbliżyć urządzenie, by błyskawicznie nawiązać połączenie. Takie rozwiązania ułatwiają codzienne korzystanie, szczególnie osobom, które nie chcą tracić czasu na konfigurację. I choć może się wydawać, że to detal, to w praktyce bardzo trudno się potem przesiąść na sprzęt, który tego nie oferuje.
Z kolei funkcja Party-Link to propozycja dla tych, którzy lubią dzielić muzykę z innymi – dosłownie. MYND pozwala połączyć nawet 100 głośników Teufel MYND lub Rockster Go 2 w jeden wspólny system, działający pod kontrolą jednego źródła dźwięku. Brzmi to ambitnie, ale zostało przemyślane tak, by konfiguracja nie sprawiała problemu. Nie jest to może funkcja, z której korzysta się na co dzień, ale dobrze, że producent ją przewidział – w odpowiednich warunkach potrafi odmienić każde spotkanie.
Teufel pozostawił też pewną furtkę dla tych, którzy chcieliby zintegrować MYND z domowym systemem smart. Głośnik współpracuje z Amazon Echo oraz Google Home, co otwiera drogę do sterowania głosowego i funkcji asystentów. Nie każdy będzie z tego korzystał, ale obecność tej opcji dobrze świadczy o podejściu producenta – MYND nie zamyka się wyłącznie na użytkowanie mobilne, ale daje wybór.
Brzmienie Teufel MYND: spokojna precyzja i codzienna jakość
Teufel MYND to głośnik, który oferuje brzmienie wyważone i uporządkowane, które sprawdza się w codziennym słuchaniu. Już pierwsze minuty z tym modelem pokazują, że MYND gra czysto i bez zbędnych podbić. To nie jest sprzęt, który będzie dominował przestrzeń w sposób agresywny — i dobrze. Jego charakter jest bardziej subtelny, ale niepozbawiony wyrazu.
Bas w Teufel MYND to dobry przykład kompromisu między rozsądkiem a możliwościami konstrukcji. Nie jest dominujący, ale zdecydowanie obecny. Dobrze trzyma rytm, nie wypływa ponad resztę pasma i dodaje nagraniom potrzebnej podstawy. Nie ma tu tzw. efektu wow w stylu dużych imprezowych głośników, ale do wieczornego chilloutu czy pracy w tle – zupełnie wystarczy. Przyznam, że po dłuższym czasie zacząłem ten balans nawet doceniać.
Prawdziwe atuty MYND ujawniają się w górze pasma. Wysokie tony są tu nadspodziewanie dopracowane: czyste, szczegółowe i świetnie różnicowane. Słychać to zwłaszcza w akustycznych aranżacjach, gdzie instrumenty i wokale zyskują lekkość i przejrzystość. Dwa 20-milimetrowe tweeter’y z tkaniny robią tu naprawdę dobrą robotę – to rzadkość w tej klasie, żeby wysokie rejestry były aż tak klarowne i nie męczyły przy dłuższym słuchaniu.
Z drugiej strony – jeśli ktoś liczy na mocną scenę i dużą przestrzenność, może poczuć lekki niedosyt. Układ 2.1 z jednym 90-milimetrowym wooferem działa najlepiej, gdy głośnik stoi bezpośrednio przed słuchaczem. Wystarczy jednak przesunąć się nieco na bok lub zwiększyć dystans, by dźwięk stracił nieco na obecności. Brakuje tu tej otwartości, jaką potrafią zaoferować niektóre konstrukcje konkurencji.
Znam osoby, które stawiają takie modele na półce czy komodzie, licząc na wypełnienie całego pokoju muzyką. W przypadku MYND to nie do końca działa – dźwięk nie rozchodzi się aż tak szeroko, a najlepsze wrażenia pojawiają się wtedy, gdy głośnik gra do nas frontalnie. W kontekście zastosowania mobilnego nie jest to wada, ale warto mieć to na uwadze. Teufel postawił tu raczej na precyzję niż spektakularność.
Technicznie MYND ma się czym pochwalić: dobrze dobrane przetworniki i zakres częstotliwości od 52 Hz do 20 kHz. Całość wspiera wzmacniacz klasy D z procesorem DSP, co w praktyce pozwala uzyskać spójną charakterystykę niezależnie od głośności. I choć to tylko liczby, to w użytkowaniu widać, że Teufel nie poszedł tu na skróty – głośnik gra stabilnie, bez przesterów i bez dziur w paśmie.
Nie da się jednak ukryć, że konkurencja w tej kategorii jest coraz mocniejsza. Niektóre modele o podobnych wymiarach potrafią zaskoczyć większą dynamiką czy bardziej rozłożystą sceną. Teufel MYND to raczej bezpieczna, przemyślana propozycja – taka, którą doceni się nie od razu, ale z czasem. W codziennym użytkowaniu sprawdza się bardzo dobrze i wcale nie musi udowadniać swojej wartości przez hałas czy tanie efekty.
Czy warto kupić Teufel MYND?
Teufel MYND to produkt, który przyciąga nie tylko wyglądem, ale też filozofią. Już od pierwszego kontaktu widać, że producent celuje w świadomego użytkownika – kogoś, kto ceni rzeczy trwałe, naprawialne i stworzone z myślą o środowisku. Modułowa konstrukcja, możliwość samodzielnej wymiany akumulatora czy pliki open source do projektowania własnych akcesoriów to konkretne rozwiązania, które w praktyce naprawdę robią różnicę. Wiem, że to nie kolejny plastikowy gadżet, który trafi na elektrośmieci po dwóch sezonach.
W codziennym użytkowaniu MYND sprawdza się bardzo dobrze. Nie jest to głośnik, który zrobi furorę na domówce, ale nie takie jest jego przeznaczenie. Gra czysto, wyraźnie i przyjemnie – wysokie tony są precyzyjne, a bas ma dobrą głębię, choć nie jest przesadnie mocny. Słychać, że Teufel postawił na jakość i neutralność brzmienia, a nie na efekciarstwo. Przyznam, że doceniam to podejście – lepiej mieć sprzęt, który nie męczy, niż taki, który z początku robi wrażenie, a potem szybko irytuje.
Z mojego punktu widzenia największą wartością MYND nie jest jednak sam dźwięk, a sposób, w jaki ten głośnik został zaprojektowany. Prostota konstrukcji idzie w parze z ideą długowieczności. Tutaj nic nie jest na siłę – nie ma zbędnych dodatków, nie ma elementów, które utrudniają użytkowanie. Nawet design jest przemyślany: surowy, ale przyjazny i uniwersalny. To sprzęt, który spokojnie odnajduje się zarówno na biurku, jak i w podróży, i nie sprawia wrażenia sezonowej zabawki.
W świecie, w którym elektronika coraz częściej jest jednorazowa, Teufel MYND przypomina, że można inaczej. I chociaż jego brzmienie nie rywalizuje z najmocniejszymi graczami w segmencie, to jego koncepcja – otwarta, naprawialna i uczciwa – wydaje się dziś bardziej aktualna niż kiedykolwiek. Dlatego też jego zakup polecam z czystym sumieniem.
ZALETY
|
WADY
|
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Dodaj komentarz