Kiedyś telewizor był symbolem luksusu. Dziś za niewielkie pieniądze dostajesz sprzęt, który nie tylko robi wrażenie, ale też pokazuje, że „wystarczająco dobry” to często… więcej niż trzeba.
Jeszcze kilkanaście lat temu kupno telewizora przypominało inwestycję na poziomie samochodu. Sprzęt kosztował fortunę, był ciężki jak szafa i grzał się jak piekarnik. Miał wyglądać dobrze i budzić zazdrość sąsiadów.
A dziś? Wystarczy mieć 1500 zł, żeby kupić 55-calowy telewizor 4K, który wciąga bardziej niż niejeden kinowy ekran. I co najważniejsze – dla większości osób to w zupełności wystarcza.
- Nowe telewizory 4K od LG zadbają o Twoje zdrowie? Przyszłość TV
- Potężna inwestycja LG w nową generację OLED!
Telewizory są dziś „wystarczająco dobre”
W 2005 roku 42-calowa plazma kosztowała nawet 10 tysięcy złotych. Do tego była ciężka, pożerała prąd i dobrze wyglądała tylko w ciemnym pokoju. Dziś idziesz do pierwszego lepszego sklepu i za ułamek tej ceny kupujesz lepszy, większy, lżejszy i oszczędniejszy telewizor, który obsłuży wszystkie popularne aplikacje.
Ta zmiana przyszła po cichu. Smartfony i konsole kradły nagłówki, a telewizory po prostu… stawały się coraz lepsze i tańsze. Tak bardzo, że nawet budżetowe modele oferują dziś jakość, która kiedyś była zarezerwowana dla sprzętów z górnej półki.

telewizor Xiaomi TV A Pro 2026 / fot. producenta
Nie ma co się oszukiwać, sporo osób nie widzi różnicy między OLED-em za 8000 zł a LED-em za 2500 zł. Podczas niedzielnego seansu „The Office” w jasnym salonie nikt nie zastanawia się, czy ogląda w Dolby Vision czy HDR10+. Liczy się to, że obraz jest jasny, ostry i że wszystko działa bez zawieszania.
Coraz więcej osób wybiera większy ekran zamiast droższej technologii. I trudno się dziwić. 85 cali robi większe wrażenie niż perfekcyjna czerń OLED-a, zwłaszcza jeśli siedzisz 3 metry od ekranu i oglądasz mecz z paczką chipsów w ręku.
Pamiętasz jeszcze telewizory sprzed dekady, które miały „smart” tylko z nazwy? Toporne interfejsy, brak aplikacji, ciągłe aktualizacje. Dziś nawet najtańszy model za 1300 zł ma sprawnie działające Google TV.
Tak naprawdę obecnie liczy się:
- czy ekran pasuje do twojego salonu,
- czy jest wystarczająco jasny w dzień,
- czy bez problemu odpalisz Netflixa i YouTube’a,
- i czy cena nie wbija w ziemię.
Reszta to gadżety, o których często się zapomina lub przestaje zwracać uwagę. Tutaj jednak też warto zwrócić uwagę, że jeśli idziemy wraz z technologią, to różnica często nie jest ogromna. Najgorszym momentem jest powrót z ekranu wysokiej jakości do gorszej.
Sony, Samsung czy LG nadal robią świetne sprzęty. Ale czy naprawdę warto płacić 9000 zł za różnice, których nie zauważysz z kanapy? Tymczasem TCL, Hisense czy Vizio oferują 75-calowe ekrany za za około 2500 zł. I co najważniejsze, w codziennym użytkowaniu sprawdzają się świetnie.

Hisense A6Q / fot. producenta
Jesteśmy w złotej erze „wystarczająco dobrych” telewizorów. I to nie oznacza, że jakość spadła. Wręcz przeciwnie, sprzęt, który kiedyś kosztował majątek, dziś mieści się w budżecie przeciętnej rodziny.
Kupujesz telewizor, żeby obejrzeć nowy sezon „Sukcesji” z pizzą w dłoni. Nie po to, żeby zaimponować gościowi z YouTube’a, który analizuje różnice w podświetleniu LED-ów.
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Dodaj komentarz