Były dyrektor PlayStation w jednym z wywiadów stwierdził, że ceny gier powinny rosnąć wraz z kolejnymi generacjami w stałym tempie, ponieważ do tej pory nie uwzględniano wpływu inflacji. Jako przykład podano najnowsze Mario Kart World i wnioski z tej analizy mogą zaskoczyć niejedną osobę.
Ceny gier znów na celowniku, a wszystko zaczęło się od Nintendo, które jako pierwsze wypuściło grę w cenie 80 dolarów. W sieci zawrzało. Gracze byli oburzeni, ale temat jeszcze bardziej podgrzała informacja o możliwej cenie GTA VI, która może okazać się jedną z najwyższych w historii.
- Przyszłość Diablo IV ujawniona! Blizzard zapowiada 10 lat aktualizacji
- Za gry Nintendo Switch 2 płać jak za zboże. Te ceny to koszmar gracza
Wciąż płacimy za mało?
Do dyskusji dołączył też były dyrektor PlayStation, Shawn Layden. W rozmowie z PlayerDriven zasugerował, że ceny gier powinny rosnąć o 5 dolarów co generację, by nadążyć za inflacją. Co ciekawe, Layden zwrócił uwagę na inny aspekt: jeśli porównamy ceny gier z zarobkami, to realnie… gry stały się tańsze.
W praktyce wygląda to tak: większość gier w 2025 roku kosztuje 60–70 dolarów, ale po uwzględnieniu inflacji, ich odpowiednik z 1999 roku kosztowałby dziś około 100 dolarów. To oznacza, że przez ponad 20 lat ceny były praktycznie neutralne, aż do niedawnej podwyżki.
W rozmowie wspomniano również hipotetyczną cenę gry przy systematycznych podwyżkach, Mario Kart World kosztowałby 90 dolarów. Zdaniem Laydena, stopniowy wzrost cen może być lepiej odbierany przez graczy, niż nagłe skoki.
Z perspektywy gracza mam jednak zupełnie inne odczucia. Obecny stan gier na premierę często rozczarowuje. Przykład? Kilka tygodni temu wydałem prawie 300 zł na najnowszego Assassin’s Creeda. Po zaledwie 3 godzinach trafiłem na błąd, który zablokował mi możliwość wyjścia z menu zadań.
Po kilku nieudanych próbach i przewertowaniu Google doszedłem do jednego wniosku: nie po to płacę tyle pieniędzy, żeby walczyć z grą zamiast grać. Postanowiłem dać szansę innej produkcji — Spider-Man 2 za 250 zł.
Niestety, tutaj również nie obyło się bez problemów: gra się zawieszała, zmuszając do restartu, a w jednej z misji postać niepoprawnie wyrzucała przedmiot, przez co nie dało się ukończyć zadania.
Nie mam nic przeciwko płaceniu 250 zł za grę, ale w zamian oczekuję skończonego i grywalnego produktu. Takiego, który działa bez większych błędów i frustracji. Jasne, bugi zawsze się zdarzają, ale… dlaczego w Assassinie nie można było po prostu dodać przycisku „X”, żeby zamknąć menu?
Mam wrażenie, że twórcy często próbują „uszczęśliwiać” graczy na siłę, zamiast skupić się na podstawach. Bo wbrew pozorom, gracze nie oczekują cudów. Zwłaszcza, gdy technologiczny przeskok między kolejnymi grami nie zawsze jest aż tak widoczny, jak chcieliby to przedstawić wydawcy.
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Dodaj komentarz