Quo vadis, MCU? Superbohaterowie na rozdrożu

Marvel Cinematic Universe miało momenty lepsze i gorsze, ale niedawno coś pękło – poziom produkcji Marvel Studios znacznie spadł, a najwierniejsi fani zastanawiają się: dlaczego i jak to odwrócić?

MCU, czyli Marvel Cinematic Universe, to prawdopodobnie najsłynniejsza franczyza w historii współczesnego kina, z ponad 30 filmami i serialami, które ciągle powstają. Były momenty lepsze i gorsze, ale po „Avengers: Koniec gry” coś pękło i można dostrzec niepokojący trend.

Najpierw kilkadziesiąt godzin przedstawienia postaci, drugie tyle oczekiwania na przybycie Thanosa i spektakularny finał pod postacią „Avengers: Koniec gry” – filmu, o którym fani komiksów mogli tylko marzyć. Kiedy przypominam sobie, jak Tony Stark wypowiada swoje słynne „I am Iron Man” do dzisiaj mam ciarki, a przecież po filmie z 2019 r. świat wcale się nie zatrzymał.

Trudno było sobie wyobrazić, co twórcy mieli w planach, ale zapewniali nas, że mają pomysły na dziesiątki, jeżeli nie setki produkcji. No tak, przecież wydawało się, że Marvel Studios to kura znosząca złote jajka, a świetnych historii, wojen i sag na łamach komiksów jest mnóstwo. Ale w pewnym momencie kura MCU się zepsuła.

Kadr z „Avengers: Koniec gry”

Pytanie „dlaczego” jest tu jak najbardziej zasadne. Powinniśmy rozliczyć Kevina Feige i spółkę ze swoich obietnic, głównie tych niedotrzymanych, bo MCU z filmu na film coraz mocniej szybuje w dół.

Już wkrótce na ekranach kin będziemy mogli oglądać „Marvels”, ale wiele wskazuje na to, że będzie to finansowa klapa. Niestety, przyzwoite (moim zdaniem) produkcje MCU z ostatnich lat można wyliczyć na palcach jednej ręki: „Spider-Man: Bez drogi do domu”, „Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu” i „Strażnicy Galaktyki vol. 3”. A przecież tzw. Saga Multiwersum dawała tyle możliwości…

Z serialami wcale nie jest lepiej, a „Sekretna inwazja”, w której pokładałem ogromne nadzieje, okazała się zlepkiem głupich pomysłów, w której największą tajemnicą jest to, jak Marvelowi udało się namówić Samuela L. Jacksona na uczestnictwo w takim gniocie.

Teraz co prawda mamy drugi sezon „Lokiego”, ale po trzech obejrzanych odcinkach można powiedzieć tylko, że jest „ok” i chyba nikt się nie spodziewa, że zostanie wyrwany z kapci. Dlaczego? Przecież wydawało się, że to właśnie seriale są mocną stroną MCU, niezależnie od powstających filmów, bo „WandaVison”, „Moon Knight”, „Falcon i Zimowy Żołnierz” czy pierwszy „Loki” to pozycje wyznaczające standardy nie tylko w świecie komiksowych seriali, ale produkcji odcinkowych per se.

Co będzie dalej? Czy Marvel Studios uraczy swoich fanów czymś naprawdę dobrym, czy będą to tylko popłuczyny po świetnych filmach z przeszłości?

Thanos jest tylko jeden

Filmy MCU zarobiły do tej pory ponad 23 miliardy dolarów, więc nie można zarzucić Kevinowi Feige i spółce, że nie umie odpowiednio „sprzedać” opowiadanych historii. Ale dobrze wiemy, że to, ile film zarobi, a jak jest odbierany przez krytyków (a co ważniejsze: fanów), nie idą ze sobą w parze.

Kiedy w 2008 r. wypuszczono „Iron Mana”, chyba nikt nie spodziewał się, że Saga Nieskończoności okaże się takim hitem. Każdy kolejny film okazywał się złotym strzałem: „Avengers”, „Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz”, „Strażnicy Galaktyki”, „Ant-Man”, „Doktor Strange”, „Spider-Man: Homecoming” czy (moja ulubiona) „Czarna Pantera” to rewelacyjne filmy akcji – każdy z własnym stylem, charakterem i rolą do odegrania w MCU.

Kadr z filmu „Czarna pantera”

Niezależnie jednak od tego, z kim mierzyli się superbohaterowie w swoich filmach, na horyzoncie rysowało się większe, trudniejsze do opisania i ogarnięcia zło. Słynne scenki po napisach stopniowo nawiązywały do nadejścia Thanosa i jako fani komiksów wiedzieliśmy, że to starcie jest nieuchronne. Każde pojawienie się jednego z Kamieni Nieskończoności powodowało wielkie „och” na twarzach widzów, a kiedy w końcu w jednej ze scenek zobaczyliśmy jak wygląda Szalony Tytan, emocje sięgnęły zenitu.

Budowanie napięcia do „Avengers: Wojna bez granic” to majstersztyk, każdy kolejny krok był zaplanowany i dobrze przeprowadzony. Nawet gdy film był poniżej oczekiwań, to chciało się czekać na scenki po napisach, bo one zawsze zapowiadały coś ważnego.

I wszystko to doprowadziło do filmu „Avengers: Koniec gry”, który został genialnie zrealizowany i po mistrzowsku zagrany. Czuć stawkę, o jaką toczy się gra, a sama fabuła jest poprowadzona w naprawdę zgrabny sposób. Są akty (nad)ludzkiego heroizmu, spektakularne bitwy, powroty, pożegnania i zwroty akcji. „Avengers: Koniec gry” to definitywnie najlepszy film superbohaterski w historii kina.

Owszem, można wychwalać dojrzałość „Mrocznego Rycerza” czy „Watchmen – Strażników”, ale to właśnie w starciu Avengers z Thanosem jest wszystko, za co kochamy komiksy. Wydaje mi się, że powtórzenie tak dużego wydarzenia nie będzie możliwe.

Thanos, główny przeciwnik Avengersów w Sadze Nieskończoności

Można zatem rzec, że to właśnie Thanos – i wszystko, co prowadzi do starcia z nim – jest motorem napędowym całej Sagi Nieskończoności. Thanos jest złoczyńcą nieszablonowym, nieoczywistym, z wyraźną motywacją i przekonaniem o słuszności swoich działań. Drugiego takiego już nie będzie, tym bardziej że Josh Brolin nadał mu „ludzkiego” pierwiastka.

To, co jednak było siłą Sagi Nieskończoności, jest też słabością Sagi Multiwersum. Nie ma już Thanosa, a jak bardzo by się nie starać, Kang nie dorasta mu do pięt.

Pośpiech i brak koncepcji

Powiedzmy to wprost: Thanos to jeden z najbardziej charakterystycznych superzłoczyńców na kartach komiksów, ale… tylko jeden z wielu. Galactus, Dr Doom, Annihilus czy Amatsu-Mikaboshi mogliby stać się przeciwnikami superbohaterów na kolejną sagę. Wybór padł jednak na Kanga Zdobywcę i to moim zdaniem bardzo pomysł. O jego realizację mam natomiast największe zastrzeżenia.

Nie ma tu spójności, konsekwencji i pomysłu na budowanie napięcia. Kanga zobaczyliśmy do tej pory jedynie dwukrotnie: w pierwszym sezonie „Lokiego” i „Ant-Man i Osa: Kwantomania”, gdzie postać ta została szerzej zarysowana. Ale to za mało, zwłaszcza że filmów do spotkania Kanga Zdobywcy z Avengers nie zostało już tak dużo. Z całą pewnością nie będzie to tak duże wydarzenie, jak przybycie Thanosa.

Kang

Postronni eksperci sugerują, że to pandemia COVID-19 przyczyniła się do upadku MCU. Przerwano i porzucono wiele projektów, nad którymi pracowano. Nie tłumaczy to jednak nielogicznych decyzji podjętych przez „górę”. Wielu fanów za spadek jakości MCU obwinia Disneya, a dokładniej serwis streamingowy Disney+. Różni się on od pozostałych serwisów vod tym, że opiera się na rozpoznawalnych franczyzach nabytych przez Disneya, czyli świecie „Gwiezdnych wojen” i oczywiście Marvelu.

Seriale Marvela ciągną się za długo, a skrócenie ich o 1-2 odcinki nie miałoby negatywnego wpływu na jakość, a wręcz taki „Moon Knight” chyba lepiej sprawdziłby się jako film. Przy tym całym nawale pracy, Disney nie dał twórcom zbyt dużo przestrzeni na stworzenie satysfakcjonującego dzieła, bo termin gonił termin. W tym wszystkim zagubiła się esencja Marvela – zarówno komiksowego, jak i filmowego.

Niestety, Disney przedkłada ilość nad jakość, a to sprawia, że większość filmów Fazy IV jest przeciętna.

W fazach I-III zrealizowano mniej projektów, ale fani mogli docenić wysiłek włożony w te filmy. Czyż nie tego właśnie o to chodzi: świetnego filmu, o którym wiadomo, że jego wyprodukowanie wymagało czasu i wysiłku?

Koniec opowiadania historii, czas zarabiania

W filmach wchodzących w skład Sagi Multiwersum (Faza IV i V – obecnie trwająca) brakuje konsekwentnego rozwoju postaci, czyli czegoś, co było siłą trzech pierwszych faz.

Tony Stark aka Iron Man

„Iron Man” opowiada o aroganckim, samolubnym i egocentrycznym mężczyźnie o imieniu Tony Stark. Filmy przedstawiają jego podróż i to, jak bycie bohaterem naprawdę zmienia go w lepszego człowieka. Od czasu „Avengers: Czas Ultrona” Stark musi zmagać się z poczuciem winy, bo nie mógł uratować wszystkich. Dlatego podpisuje Porozumienia z Sokovią i nie chce narażać Spider-Mana, swojego przybranego syna w „Kapitanie Ameryka: Wojna bohaterów” i „Spider-Man: Homecoming”. Kiedy Spider-Man ginie w „Wojnie bez granic”, Stark jest zdruzgotany do tego stopnia, że nie próbuje przywrócić połowy populacji, ryzykując narażenie kogokolwiek innego na niebezpieczeństwo.

Z kolei Star-Lord to dziecko, które straciło matkę na raka i wkrótce potem zostało zabrane z Ziemi. Musi zabić swojego ojca, który miał przejąć władzę nad Wszechświatem, a jedyna postać ojca, jaka mu pozostała, umarła na jego oczach. Zachowuje się jak dziecko, ponieważ utknął w przeszłości i zawsze myśli o latach 80., ich piosenkach i filmach. „Strażnicy Galaktyki” mają genialną ścieżkę dźwiękową z lat 80., zawierającą piosenki, które mama Star-Lorda podarowała mu przed śmiercią.

Star-Lord i Iron Man

Takie złożone postacie pokazują, ile wysiłku włożono w MCU. Mimo że te filmy są nierealistyczne, postacie i historie wydają się prawdziwe.

Dzisiaj Kevin Feige nie tworzy filmów z tą samą pasją i duszą. Nie ma tego samego zaangażowania i chęci opowiadania historii. Zostało tylko liczenie pieniędzy.

Najwięksi fani to czują i niechętnie dają się zwabić do kina. Skoro i tak mam wykupioną subskrypcję Disney+, to nie ma potrzeby, żebym szedł do kina na „Marvels”, bo po nowym roku obejrzę go w domowym zaciszu. Tak właśnie zrobiłem z „Doktorem Strange w multiwersum obłędu”, który ekspresowo zawitał na vod i nie żałuję.

Czy gdyby ludzie odpowiedzialni za MCU mieli więcej czasu, robiliby lepsze filmy? Nie sądzę, bo dzisiaj nie da się już wyprodukować tak spójnej i złożonej sagi jak Saga Nieskończoności. Chciałbym wierzyć, że kolejna faza MCU będzie lepsza, ale obawiam się, że nie ma na to szans. Może pora na restart całego uniwersum, z nowymi aktorami i historiami opowiedzianymi na nowo? Ciekawe, co powiedziałby na to Thanos…

https://www.rtvmaniak.pl/9645417/fundacja-serial-sf-co-w-nim-dobrego/

Marcepan

Komentarze

  • za dużo filmów wypuszczonych praktycznie jeden za drugim jakby się bali, że ludziom się znudzą superbohaterowie, przesyt nie jest dobry a to też wpływa na poziom historii

Najnowsze artykuły

Kultowy hit opuszcza Netflixa! To ostatni moment na obejrzenie

Pierwsza odsłona "Shreka" zadebiutowała w 2001 roku i przez lata zyskała ogromne grono fanów. Nie…

13 maja 2024

To prawdziwy hit! 75-calowy telewizor z Google TV za jedyne 2999 zł

Jeśli nie chcesz przepłacać za ogromną przekątną, to sprawdź promocję na popularny, 75-calowy telewizor z…

13 maja 2024

„Łasuch” powraca na Netflix z finałowym sezonem! Kiedy premiera?

Historia niezwykłego chłopca o imieniu Gus powoli dobiega końca. Już na początku czerwca pojawi się…

13 maja 2024

Mega promocja na Philips The One 55 cali! Tylko 2199 zł

Popularny telewizor Philips The One z Google TV i Ambilight dostępny jest w mega niskiej…

13 maja 2024

Właśnie debiutują najnowsze soundbary Samsung na 2024! Który wybierasz?

Samsung prezentuje najnowsze soundbary na 2024 rok. Oferta, jak zwykle, jest przygotowana dla każdego i…

13 maja 2024

Soundbar Denon w mocno obniżonej cenie!

Jeżeli nie chcesz wydawać zbyt dużo pieniędzy na soundbar, ale zależy Ci na dobrej jakości…

13 maja 2024

Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.

Polityka Cookies