Pozorna śmierć jednej z najbardziej rozpoznawalnych postaci animacji wystarczyła, by „Simpsonowie” wrócili na szczyty list popularności. Finał 36. sezonu rozbudził internet i fanów, którzy na chwilę uwierzyli, że to koniec pewnej epoki.
Kto by pomyślał, że po tylu latach „Simpsonowie” wciąż potrafią zamieszać? A jednak. Finał 36. sezonu wywołał burzę w sieci i sprawił, że serial wrócił do łask widzów. Na Disney+ wskoczył prosto na 6. miejsce w rankingu popularności (stan na 4 lipca 2025 według Flixpatrol). Wszystko przez jeden zaskakujący kadr.
- Niezrównany hit Disney+ z kontynuacją! Kiedy kolejny sezon?
- „Ironheart” bez 2. sezonu!? Aktor grający Hood odpowiada na krytykę
„The Simpsons” znów w topce Disney+! Wystarczyła jedna decyzja
Odcinek zatytułowany „Estranger Things” (tak, to celowa gra słów nawiązująca do „Stranger Things”) pokazał, jak jedna drobna decyzja może zmienić wszystko. Mała Maggie wybiera nową zabawkę. Bart i Lisa przez to przestają wspólnie oglądać „Itchy & Scratchy” – jeden z ostatnich wspólnych rytuałów rodzeństwa. Marge, przerażona, że ich więź się rozsypuje, wyobraża sobie przyszłość, w której Bart i Lisa latami nie mają ze sobą kontaktu.
I dopiero jej własna śmierć staje się momentem pojednania. Marge unosi się w chmurach, patrzy na dzieci z zaświatów… i jest żoną Ringo Starra. Brzmi absurdalnie? Jak najbardziej. Ale też klasycznie „simpsonowo”.
Internet zareagował natychmiast. Komentarze, teorie, memy – standard. Ale nie zabrakło też obaw. Czy naprawdę uśmiercono Marge? Na szczęście głos zabrał sam showrunner, Matt Selman. I rozwiał wątpliwości.
Marge będzie żywa prawdopodobnie zawsze. Wszystkie te odcinki o przyszłości to tylko spekulacyjne fantazje. Żadna z nich nie jest trwała.
Czyli klasyka – nic w „The Simpsons” nie jest naprawdę „kanonem”. Marge zginęła tylko w jednej wersji alternatywnej przyszłości. I raczej nieprędko to się powtórzy.
Co ciekawe, to nie pierwszy raz w tym sezonie, gdy widzowie dali się nabrać. Już pierwszy odcinek – „Bart’s Birthday” – stylizowano na wielki finał serii. Miał być łzawy, pożegnalny, podsumowujący 30 lat serialu. Ale nie. Twórcy znów postawili na pastisz i grę z formą.
Scenarzystka Jessica Conrad, odpowiedzialna za ten odcinek, została za niego nominowana do nagrody Annie Award. I trudno się dziwić. Rzadko który serial, nawet animowany, potrafi tak skutecznie trollować swoich widzów i robić to dobrze.
Ten sezon pokazał jedno: „The Simpsons” nie zamierzają odejść po cichu. Po prawie 800 odcinkach wciąż mają energię, żeby prowokować, zaskakiwać i rozkręcać internet.
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Dodaj komentarz