Ostatnie sceny 3. sezonu koreańskiego „Squid Game” to zapowiedź amerykańskiej odsłony serii? Reżyser tłumaczy – odpowiedź Cię zaskoczy!
Uwaga – w artykule pojawiają się spoilery.
Twórca „Squid Game”, Hwang Dong-hyuk, w rozmowie z The Hollywood Reporter niespodziewanie rozwiał plotki dotyczące kontynuacji serii, które krążą po sieci od minionego piątku, czyli momentu premiery finałowego sezonu.
- Co oglądać w Netflix? Nowe filmy i seriale
- „Squid Game” się nie kończy! Powstaje nowa wersja… Davida Finchera!
Końcówka „Squid Game” to nie zapowiedź amerykańskiej wersji. Reżyser tłumaczy
Ostatnie sceny trzeciego sezonu ukazują Lidera odwiedzającego córkę zmarłego Seong Gi-huna w Los Angeles. Wtedy też, gdy przejeżdża przez ulice miasta, spotyka Cate Blanchette w roli rekruterki, grającą w ddakji – podobnie jak miało to miejsce w Korei na początku pierwszego sezonu.
Dla wielu była to czytelna zapowiedź amerykańskiej wersji „Squid Game” i pomost, pomiędzy dwiema historiami – co więcej, taka wersja powstaje, a wyreżyseruje ją sam David Fincher. Okazuje się jednak, że wcale nie to miał na myśli reżyser.

Cate Blanchette w Squid Game
Reżyser wyjaśnia, że wcale nie miał na celu otwierania furtki dla kolejnych kontynuacji:
Nie zakończyłem tego w ten sposób po to, by celowo zostawić przestrzeń na kolejne historie. Przez postaci Gi-huna i Front Mana gry w Korei dobiegły końca.
Cała ta opowieść zaczęła się od mojej chęci poruszenia problemów nieograniczonej rywalizacji i systemu stworzonego w późnym kapitalizmie, a więc chciałem zakończyć ją akcentem, który podkreśla, że nawet jeśli jeden z takich systemów upadnie, to bardzo trudno jest rozmontować cały mechanizm – on zawsze będzie się odradzał. Dlatego właśnie chciałem zakończyć historię pojawieniem się amerykańskiej rekruterki. Napisałem tę scenę z myślą o mocnym, efektownym zakończeniu serialu, a nie po to, by otwierać drogę do czegokolwiek więcej.

squid game Netflix
Hwang przyznał też, że pierwotnie myślał o innym zakończeniu serii. Główny bohater Gi-hun miał przeżyć i wyjechać do córki w USA. Obserwując jednak współczesny świat, zdecydował się nadać zakończeniu bardziej symboliczną wymowę. Śmierć Gi-huna miała być jednak wyrazem poświęcenia dla przyszłych pokoleń i wezwaniem do refleksji nad kierunkiem, w którym zmierza ludzkość.
Takich refleksji reżyser ma sporo – stwierdził bowiem także, że VIP-owie co prawda nie są inspirowani prawdziwymi postaciami, ale bardzo przypominają mu… Elona Muska.
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Dodaj komentarz